
Rozprawa niniejsza stanowi prostą konsekwencję, ogłoszonych poprzednio prac "O wielkości cywilizacji", i "Rozwój moralności", tudzież przygotowanej już do druku obszernej, dwutomowej "Cywilizacji bizantyjskiej". Nauka o cywilizacji byłaby defektywna bez nauki o państwie.
Zagadnienie cywilizacji stanowi trzon całej Historii powszechnej, przedstawia przeto jak największy interes naukowy. Obok tego posiada doniosłość praktyczną. Śmiem twierdzić, że wszystkie "kryzysy" przez które Europa przechodziła i przechodzi, pochodzą z pomieszania cywilizacji, a powrót do czystej cywilizacji łacińskiej stanowi warunek odrodzenia Europy. Przyznam się atoli i do subiektywnego bodźca, który zniewala do tych studiów, a każe wołać w głos, że trzeba pielęgnować i wywyższać cywilizację łacińską: przekonanie, że niepodległość Polski możliwa jest tylko w cywilizacji łacińskiej. Odrodzona cywilizacja łacińska byłaby gwarantką lepszej przyszłości Polski i Europy.
Pomieszały się cywilizacje trzy: łacińska z bizantyjską i żydowską, nadto, w Europie wschodniej, czwarta, turańska. Kwestia żydowska nie jest ani rasową, ani religijną lecz cywilizacyjną. Ich religia nie jest uniwersalna i być nią nie zmierza; w toku dziejów następuje coraz większe zacieśnienie jej do rodowitych Żydów, coraz więcej niemożliwości, żeby mogła mieć wyznawców poza tymi, którzy się w niej zrodzili. Religia żydowska staje się coraz bardziej wyłącznie plemienną; w miarę, jak od tory przechodzi talmud, następnie w szulchanaruch, potem w kabałę, wreszcie w chsydyzm. Najwięksi żydowscy uczeni twierdzą, że właściwie nie jest to religia objawiona, lecz "objawione prawo". Żydowska metoda prawniczego myślenia podminowała prawodawstwa całej Europy, aż poczucie prawne rozminęło się z etycznymi, a w końcu prawo straciło etykę.
Bizantynizm nie jest sakralną cywilizacją, lecz oddaje sprawy religijne do decyzji Głowy państwa. Rodzące się z tego niekonsekwencje doprowadziły do tego, iż siłom fizycznym przyznano faktyczną supremację nad duchowymi, formie nad treścią. Uznaje wprawdzie odrębność prawa publicznego od prywatnego, lecz okazuje często skłonność do monizmu prawa publicznego, a do osłabiania prywatnego. Zwalnia od etyki życie publiczne; państwowość jest całkiem bezetyczna.
Bizantynizm jest gniazdem omnipotencji państwa. Nie zna historycyzmu, a społeczeństwo podporządkowuje bezwzględnie państwu opartemu na biurokracji i etatyzmie. Nienawidzi personalizmu, pielęgnuje gromadność i mechanizmy w życiu zbiorowym; nie pojmuje tedy jednostki bez jednostajności. Narodowości nie wytwarza.
Wręcz przeciwnie cywilizacja łacińska posiada historyzm, poczucie narodowe, treść ceni nad formę, siłom duchowym przyznaje supremację nad fizycznymi, sprawy religijne oddaje do decyzji hierarchii duchownej, a od państwa wymaga, żeby się poddawało wymaganiom etyki katolickiej. Państwo opiera się na społeczeństwie, pielęgnuje w życiu zbiorowym personalizm, a więc organizmy, oparte na autotomii, na samorządach prowincji i stanów, terytorialnych i zawodowych.
Poszukuje jedności w rozmaitości. Broni dualizmu prawniczego, lecz żąda, by prawo publiczne oparte było na etyce na równi z prywatnym. Omnipotencja państwa stanowi diametralne przeciwieństwo z cywilizacją łacińską.
Bizantynizm miewał okresy ekspansji ku Zachodowi. W Niemczech pozostał i już od X w. dzielą się Niemcy pomiędzy dwie cywilizacje, łacińską i bizantyjską.
Dwoistość tę znać na całej historii niemieckiej; poczucie narodowe datuje się w Niemczech dopiero od początku XIX wieku. Z Niemiec szerzył się bizantynizm polityczny już w średniowieczu na Zachód i odnosił niejedno zwycięstwo; Rosję zaś pozyskał za Piotra W.
Nie zna sporu o supremację tych lub owych sił, ani też w ogóle żadnych wątpliwości etycznych, cywilizacja turańska. Całe życie posiada ustrój obozowy. Wódz jest władcą życia i mienia, gdyż poddani pozostają do niego w stosunku zawisłości osobistej. Cywilizacja ta osiągnęła szczyt w kulturze ojgurskiej (Mongołów dżingischańskich), przeszła na Tatarów Kipczaku, na Ruś i Moskwę.
Najczystszą jej formą stała się kozaczyzna. W Rosji zmieszała się z innymi cywilizacjami, zwłaszcza z bizantyjską. Na Polskę oddziałała turańska z trzech stron; od turańszczyzny muzułmańskiej (tatarskiej i tureckiej) i od kozaczyzny, wytwarzając mieszankę cywilizacyjną, której przejawem stał się sarmatyzm; później zaś w czasach porozbiorowych, trzecim źródłem wpływów turańszczyzny stała się państwowość rosyjska - a wpływy te działają (i to mocno) nawet po odzyskaniu niepodległości.
Z tego chaosu cywilizacyjnego wiedzie oczywista droga do stanu acywilizacyjnego. Jeżeli nie ma zginąć, runąć, przepaść marnie to wszystko, co zwykliśmy nazywać "Europą", trzeba dokonać zwrotu radykalnego (póki nie za późno) i oczyścić cywilizację łacińską, strząsając z siebie niebezpieczne nabytki mieszanek. Jest to kwestia życia lub śmierci dla narodów europejskich.
Państwa europejskie muszą nawrócić stanowczo ku cywilizacji łacińskiej. Dla Polski jest to wręcz sprawa nagląca.
Z takiego toku myśli wyłoniły się niniejsze roztrząsania o "państwie w cywilizacji łacińskiej".
Pochodząc od autora, przywykłego sua mente vivere i pisane nową metodą, może się to dziełko wydać zrazu dziwnym; lecz jestem przekonany, że Czytelnik w miarę lektury nabierać będzie przekonania, jako cała ta książka składa się ze spostrzeżeń i uwag całkiem prostych, które rozumieją się same przez się, i w których nie ma nic takiego, czego by każdy nie potrafił ująć i napisać, tylko robota jest nieco mozolna.
Polskiemu Czytelnikowi będzie zapewne nietrudno poczuć się w państwie cywilizacji łacińskiej, jako w swoim żywiole. Tradycja polskich pisarzy politycznych od XV wieku aż do Sejmu czteroletniego jest cywilizacyjnie łacińską na wskroś. Nasz polski historyzm musi nas zwrócić w tym samym kierunku.
Kiedy po rozbiorach przerwała się ciągłość polskiej nauki, cios ten udzielił się również naukom stosowanym politycznym. Naukę o państwie zagubioną w powszechnej ruinie polskości, trzeba było wyłaniać na nowo z nurtów współczesnych spekulacji filozoficznych; ponieważ zaś rozkwitnęły one w Niemczech, tam zwabiały ku sobie naszych statystów-teoretyków. Lecz od razu u pierwszego z nich, Józefa Gołuchowskiego, następuje znamienny odskok.
Podczas gdy niemiecka nauka miała zabrnąć o omnipotencję państwa, zdaniem Gołuchowskiego (wyrażonym w 1822 r.) ingerencja państwa musi maleć w miarę rozwoju intelektu zbiorowego; państwo ma być podobne mądremu wychowawcy, który dąży do tego, by jak najrychlej stał się zbytecznym swemu wychowankowi. Rozwój państwa polega na zmniejszaniu wszelkiej "mechaniki politycznej". Trafnego zaiste użył wyrażenia, boć mechanizmy miały stać się zmorą państwowości europejskiej. Zastrzegał się zaś, że urządzenia państwowe winny wyrastać z ducha narodowego, a co narzucone z zewnątrz, należy odrzucać.
Józef Gołuchowski wszedł w koleiny filozofii Schellinga, lecz filozofia stanowiła dla niego tylko punkt zaczepienia do teoretycznego studium spraw życia publicznego. Był w nim materiał na twórcę nowoczesnej polskiej nauki o państwie i dlatego należy mu się tutaj wspominka jako pionierowi. Niestety, nie było mu danym rozwijać się w tym kierunku. Wykładał w Wilnie zaledwie przez kwartał (od końca października 1823 do końca stycznia 1824), zasuspendowany przez Nowosilcowa, a w sierpniu 1824 wydalony z uniwerystetu i z miasta wraz z Lelewelem, Daniłowiczem i Bobrowskim.
Minęły cztery pokolenia, w ciągu których doprowadzono "mechanikę polityczną" do ostateczności. Jak zawsze błoga reakcja przeciwko złu, wyszła od Kościoła. Korporacjonizm katolicki zwraca naukę o państwie na tory autonomii i każe państwu oprzeć się na społeczeństwie, a potępia uprawiane dotychczas tłumienie rozwoju społecznego (zaiste bizantyjskie). Ze wznowionej katolickiej nauki o państwie wynika nieuchronnie program autonomiczny.
Państwo w cywilizacji łacińskiej musi być organizmem i stosownie do tego rozsnuta jest treść niniejszego dziełka.
Konsekwencją tego jest radykalne przeciwstawienie się prądowi i totalizmu państwowego. Propaguje natomiast hasło totalizmu etycznego. Żądam, żeby moralność obowiązywała nie tylko w życiu prywatnym, lecz zupełnie tak samo i jednakowo także w życiu publicznym, w każdym urzędzie, w każdej ustawie i w całej polityce. Jestem głęboko przekonany, że mniej będzie sposobności do demoralizacji życia publicznego, jeżeli porzucimy zasadę wszechwładzy państwa; głoszę przeto obok totalizmu etycznego i na jego tle drugie hasło: autonomii.
Obmyślałem i spisuję te motywowane projekty nowego państwa w czasie srogim, kiedy zawisła nad nami kara Boska za Sowiniec. Nie chcieli służyć Prawdzie ci, którzy do tego byli powołani, więc użyła Opatrzność narzędzi ślepych i wrogich i oto przewalają się nad naszymi nieszczęsnymi głowami gesta Dei per latrones. Sługom zła kazano ziemię ze zła uprzątnąć.
Praca niniejsza nie jest improwizacją. Polega częściowo na zebraniu w systematyczną całość wielu rzeczy, porozrzucanych w długim szeregu prac poprzednich, w których znajdują się informacje i uzasadnienia bardziej szczegółowe. Są to rozprawy i rozprawki, większe i mniejsze książki, broszury i artykuły. Wymieniam je w porządku chronologicznym:
Głos w sprawie ludowej - Kraków 1896 w 8-ce str.127
Oświata w sprawie górnośląskiej, - Kraków 1903
Oświata a dobrobyt w Galicji (Biblioteka Warszawska) 1903.
Konserwatyzm chłopski (jw. Sierpień i wrzesień 1903)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz